Synku…
Zawsze traktowałem cię jak własnego syna, mimo że nim nie byłeś.
Pewnego dnia twoja matka powiedziała, iż spodziewa się dziecka i przyznała się do zdrady. Miałeś potężnego ojca. Być może nieograniczona władza, a być może co innego (ciężko mi nawet próbować zrozumieć, jak myśli ktoś taki) sprawiły, iż był też niezwykle wymagający i surowy. Wiedziałem, że czeka cię ciężkie życie. Szybko dowiedziałeś się, czyim jesteś potomkiem i od tego czasu coraz bardziej, wręcz obsesyjnie, starałeś się sprostać jego wymaganiom, które odgadywałeś z enigmatycznych znaków. Ja zawsze byłem obok ciebie, tak, aby podnieść cię, gdy upadniesz.
Całe swoje życie podporządkowałeś jego szalonej wizji. Tak bardzo było mi ciebie szkoda, synku…
Byłeś dobrym, wrażliwym człowiekiem. Zostałeś jednak skazany na okrutny los. Kiedyś powiedziałeś mi, jaki czeka cię koniec. Gdy umierałem, najbardziej żałowałem tego, że zabraknie mnie w momencie twojej męki. Zabraknie mnie, by cię podtrzymać, by podać ci wody, by być z tobą do samego końca, aż zdejmą cię z krzyża.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: