Sacrum profanum
– Znowu nie działa. – Janusz zaklął pod nosem, gdy pstrokata transmisja na ekranie telewizora została zastąpiona przez biało-czarny szum.
– Teraz takie gówna produkują – zawyrokował Stefan. – Byleby taniej. Żeby daleko nie szukać – jakiś rok przed twoim przyjściem pochowaliśmy jednego faceta ze strasznym lękiem przed wybudzeniem w trumnie. A taki skąpy był, że mimo tego strachu wyszukał ofertę sortując od najtańszych. No i ta jego trumna nie zadziałała. Przy kontrolnej odkrywce wyszło, że obudził się z jakieś 2-3 dni po pochówku, chciał nas zaalarmować, ale sprzęt zawiódł. Dawało mu powietrze, jednak alarm nie działał. Biedny sknera.
Janusz zarechotał i chciał to skwitować jakimś siarczystym przekleństwem, lecz przerwało mu buczenie alarmu. Zerknął na panel kontrolny – na zabytkowej, masywnej konsolecie osadzono rzędy czerwonych, sygnalizacyjnych światełek, ułożonych tak samo, jak groby na nadzorowanym tu cmentarzu. Jedno ze światełek migało.
– Patrz, sygnał z parceli 56K, sztywny nam się obudził.
Stefan podrapał się po głowie.
– A, pamiętam. To ten, cośmy mu instalowali chińskiego WakeMastera 3000. Jeden z tańszych modeli. Ostatnio go przebadali i się okazało, że zrobiony z ekstremalnie rakotwórczych materiałów. Ja robiłem w rękawicach i masce, a i tak lekarz mnie potem ostrzegł, żeby się przebadać. To ten po tygodniu na bank ma raka.
Janusz machnął ręką i wygodniej rozparł się w krześle.
– E, to nie ma sensu odkopywać, jak zaraz znowu ma wrócić do ziemi. Zrób coś z tym pudłem – kiwnął w stronę telewizora. – Zaraz mieli dawać Wszyscy będziemy zbawieni, z gwiazdami.
– No ok, ok – Stefan przechylił się w stronę odbiornika i stuknął go wielką, ciężką łapą. Z głośnika wydobyło się kilka trzasków, po czym obraz wrócił. – Chińskie gówno – burknął pod nosem.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: