Pralnia, czyli o wygnanych z podatkowego raju
“Pralnia” w reżyserii Stevena Soderbergha to kinowy komentarz do afery Panama Papers (Kwity z Panamy). Afera została wywołana wyciekiem poufnych danych z kancelarii Monsac Fonsecka, która zajmowała się optymalizacją podatkową firm. Działalność ta polegała na zakładaniu i obsłudze fasadowych spółek oraz kont w różnych częściach świata. Brzmi jak prawniczy wiraż stosowany przez margines przedsiębiorców, jednak Panama Papers pokazało, że umoczeni są niemal wszyscy najwięksi.
Termin “optymalizacja podatkowa” brzmi fachowo i rzeczowo. W ostatnich latach zyskał ogromną popularność i już nawet najmniejsze podmioty gospodarcze, także w Polsce, szukają sposobów na podatkowe zoptymalizowanie się. Ładna, techniczna nazwa dla działań mocno dwuznacznych z punktu widzenia praworządności. Znaczy się – to dokładnie polega na tym, aby wszystko robić w ramach obowiązującego prawa, żeby prześliznąć się pomiędzy paragrafami, czyli praworządne niby jest. Co w sumie jest typową strategią działania, w którym moralność całkowicie zastąpiona jest legalizmem. Film pokazuje jednak, że takie podejście rodzi gospodarczą, a co za tym idzie – społeczną patologię. Oczywiście o ile ktoś się zgadza z tym, iż ład społeczny, a tym samym podatki, jest wartością nadrzędną. Jeśli nie i to stan prywatnego konta jest ważniejszy, to ok, no harm done.
W “Pralni” narratorami są założyciele wzmiankowanej kancelarii – Jürgen Mossack (nagrodzony Oscarem Gary Oldman) i Ramón Fonseca (nominowany do Złotego Globu Antonio Banderas). Główną bohaterką jest zaś Ellen Martin (nagrodzona Oscarem Meryl Streep), która po tragicznej śmierci męża trafia na problemy z wyegzekwowaniem wypłaty odszkodowania z polisy ubezpieczeniowej. Okazuje się, że fasadowa firma ubezpieczeniowa to początek większej struktury firm, rozsianych po całym globie, a służących unikaniu podatków oraz odpowiedzialności prawnej. Dowiadujemy się o tym wszystkim dzięki żywiołowej i barwnej narracji, w której dygresja (komentarz) splata w jedną całość fakt (dokument) i fikcję (fabułę).
Oglądając “Pralnię” miałem wrażenie, że reżyser chciał się rozprawić z pewnym zjawiskiem i aby nie stracić zasięgu, poprzez wpadnięcie w niszę filmów dokumentalnych, dokument przebrał w strój filmu fabularnego. Nie jest to zarzut, bo oglądało mi się to dobrze, tym bardziej, iż tematyka była bardzo ciekawa, a całość zrealizowano sprawnie, dynamicznie i ciekawie. Jednak gwoli sprawiedliwości czuję się zobowiązany zauważyć, iż fabuły jest tu tyle co nic, a za to faktu jest mnóstwo. Jest to więc film dokumentalny, tyle że zrealizowany w ciekawej, fabularyzowanej formie.
Trailer „Pralnia”
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: