O smokach
Nie komplikując niepotrzebnie sprawy, przybliżę to co w kwestii smoczej genezy odnajdujemy w każdym szanowanym podręczniku z akademickiego kanonu smokologii. Smok, jak wiadomo, zaczyna się od jajka. Wysiadywany przez smoczycę, po upływie siedemdziesięciu miesięcy wykształcony z zarodka osesek przebija granitową skorupkę i wydostaje się na zewnątrz.
Początkowo słaby i niemal bezbronny, żywi się małymi, łatwymi do zdobycia ofiarami takimi jak owce, tapiry, wilki i nieopancerzeni wojownicy. Rośnie szybko, jest niezwykle żarłoczny, atakuje coraz większe istoty. Żywieniowa ekspansywność zmusza go niebawem do oddalenia się od rodziców i ustanowienia swojego własnego dominium, z grodem w pobliżu. W wieku lat 320 do 690, zależnie od rodzaju smoka, osiąga on pełnię przejrzałości jaszczurczej formy. Kolosalne cielsko, choć wciąż mocne, słabnie coraz bardziej, jest podatne na choroby i infekcje, nadwrażliwy układ trawienny bez problemu przyswaja już tylko dziewice, stąd konieczność lokowania gniazda w bezpośrednim sąsiedztwie ludzkiego siedliska.
Kończąc ten etap życia bestia odcina się od świata w swojej siedzibie np. zawalając wejście do jaskini, którą zamieszkuje. Zostawia jedynie wąski przesmyk dla cyrkulacji powietrza i ułatwienia sobie wydostania się na zewnątrz po osiągnięciu stadium imago. Bezpiecznie schroniona przechodzi ostateczne przepoczwarzenie i po kilku miesiącach opuszcza swą sadybę już jako gołąb. Ciekawostką jest, że smok tylko w jaszczurzej postaci zdolny jest do reprodukcji. Gołąb jest ostateczną formą, doskonałością samą w sobie, nie zbrukaną tak niskimi funkcjami jak rozmnażanie się.
Oczywiście nagminnie widzimy rozmnażające się gołębie, lecz to tylko dlatego, iż padamy ofiarą sprytnej mistyfikacji. Otóż w III kwartale Małej Ery Ladasz Szkarłatny wracając z jednej ze swoich żeglarskich wypraw przywiózł do Królestwa kilka egzemplarzy nieznanego dotychczas rodzaju bażantów. Są one nazywane bażantami szkarłatnymi lub przebiegłymi, przy czym obydwie nazwy funkcjonują zamiennie i uznaje się je za poprawne.
Ptak ten w toku poszukiwań ekologicznej niszy, którą mógłby zasiedlić, wykształcił ciekawą strategię przetrwania: mechanizmem mimikry łudząco upodobnił się do ostatniego stadium przepoczwarzania się smoka. Dzięki temu zyskał całkowite bezpieczeństwo względem reszty fauny.
Niezwykle interesujące jest to, że w ewolucyjnej historii smoków i bażantów przebiegłych wystąpiło swoiste sprzężenie zwrotne. Otóż przed wyprawą Ladasza Szkarłatnego gołębie były istotami rzadkimi i uważano je, no jakże przecież słusznie, za najgroźniejsze drapieżniki w całym ekosystemie. Wraz z przybyciem bażanta do Królestwa sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać. Populacja gołębi fakt, że w przeważającej części oszukanych, lecz któż był tego świadom, skoro mimikra była doskonała? – rosła lawinowo. Jednocześnie zanikała jego reputacja niepokonanego mordercy. Dzięki temu już kilka pokoleń później bażant przebiegły mógł podjąć pierwsze, nieśmiałe jeszcze próby zasiedlenia miast i koegzystowania z ludźmi.
Tendencja ta błyskawicznie się nasilała, gdyż okazała się niezwykle trafioną strategią ewolucyjną. Gołębie właściwe, czyli smoki, przyłączyły się do tego trendu, gdyż miasto było habitatem przyjazny, obfitującym w pożywienie, gwarantującym wygodną egzystencję. Zgodnie z tą całą rekonstrukcją ewolucyjnego mariażu smoka i bażanta, można powiedzieć, iż gatunki te wzajemnie ukształtowały swój miejski charakter.
W chwili obecnej pojawiają się głosy, przedwczesne jak mniemam, optujące za zniesieniem rozdziału tych dwóch gatunków. Mają na to wpływ wyniki dwuletniego programu badawczego przeprowadzonego wespół przez Akademię Druidyczną i Wydział Telepatii Stosowanej Uniwersytetu Królewskiego. Zgodnie z nimi w świadomości bażanta przebiegłego zatarł się podział pomiędzy nim a gołębiem, do którego upodobnili się jego przodkowie. Innymi słowy rzecz ujmując: bażant wie, że jest gołębiem. Nie widzę jednak sensu w tak pochopnym zmienianiu klasyfikacji i zlewaniu dwóch gatunków w jeden, gdyż, po pierwsze, smoki cechuje odmienna ontogeneza, a po drugie, nadal są one i pewnie zawsze będą świadome swej tożsamości. Inaczej mówiąc: gołąb wie, że nie jest bażantem. Choć z drugiej strony z rzeczonych badań wynika też, iż smok nie jest w stanie odróżnić gołębia właściwego od bażanta udającego gołębia. Stąd kolejny wniosek: gołąb nie wie, kto jest bażantem. Wielu przyrodników ten sposób współistnienia opisanych gatunków określa mianem koegzystencji paranoidalnej.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: