Nowa Fantastyka 12/2020
We wstępniaku Jerzy Rzymowski porusza problem depresji we współczesnym świecie. Jak podaje, według bieżących szacunków na całym świecie cierpi na nią 350 milionów ludzi. Do tego dołożę od siebie, iż wciąż rośnie problem samobójstw wśród nastolatków. Redaktor łączy to z pandemią i ograniczeniem kontaktów społecznych. Jest to zgodne z tym, co się dzieje w Szwecji – wśród Szwedów, ceniących niezależność na tyle, iż często wtrąca ich to w samotność, depresja jest plagą.
Od siebie do tego dorzuciłbym wyświechtany konsumpcjonizm. Obecnie coraz częściej identyfikujemy się poprzez konsumpcję. O mojej tożsamości nie decydują moje czyny czy opinia o mnie, ale to jakich produktów używam i jak dużo ich konsumuję. To tożsamość kreowana przez masowy odbiór, współtworzona przez świetnie dobrany duet konsumpcjonizmu i social media. Nie ważne, jak żyjesz, ważne, że inni zazdroszczą ci twojego życia, bo na udostępnianych zdjęciach widzą cię w drogim samochodzie i na drogich wakacjach. Za tą fasadą rozpościera się emocjonalna pustka, nienaturalna dla takiej istoty jak człowiek, nawykłej do budowania tożsamości w oparciu o małą społeczność i relacje bliskiego zasięgu. Poza tym w tym nowoczesnym modelu większość ludzi jest pozbawiona przywileju posiadania sensownego miejsca w strukturze społecznej i idącej z tym akceptacji oraz samoakceptacji. To banał, ale chciałbym znaleźć czas na ubranie tego banału w usystematyzowane hasło “identyfikacji przez konsumpcję”.
Z publicystyki wspomnę ciekawy tekst Andrzeja Maczmarczyka “Re(tro) animacja” o starych serialach animowanych, ale zrobię to tylko po to, aby napisać, że nigdy, ale to nigdy, nawet jako dziecko, nie lubiłem He-mana (jako postaci). Zawsze kibicowałem Szkieletorowi i chodziło tu o to, że He-man to była taka plastikowa lalka, a w Szkieletorze odnajdowałem nonkonfromizm (niestety skażony moralnie). Dziękuję za uwagę.
Dział prozy polskiej otwiera “Konserwacja” Marcina Podlewskiego. Ładnie wykręcone SF bawiące się tematem względności świata, ale nie w sensie postmodernistycznym, ale mocniejszym, ontologicznym. Lubię tego typu prozę, gdzie całe tło wydaje się niezwykle bogate, a autor nie dąży do tego, aby wszystko wyjaśnić i do końca pozostawia czytelnika w przyjemnym towarzystwie tajemnicy. Pamiętajcie autorzy – ujawniona tajemnica to w większości przypadków banał.
“Ziemia potworów” Pauli Wanarskiej to fantasy z moralizatorskimi ciągotkami. Przekaz jest słuszny, całość napisana sprawnie, więc nie mogę się przyczepić do niczego innego niż do pewnego gatunkowego feleru – mam wrażenie, że jak już sf bierze się za moralizowanie, jest to bardziej wysublimowane niż w fantasy, gdzie zazwyczaj czuć ludową siermiężność.
“My” Dominiki Węcławek to całkiem dziwaczna dystopia, pokazująca, że rozwój technologii może naszą rzeczywistość zamienić nie tyle w niebo, co w coś mało zrozumiałego i – z obecnego punktu widzenia – mało ludzkiego.
Ten sam opis, co powyżej, mogę zastosować do pierwszego opowiadania z działu zagranicznego. W “Pustelniku z Houston” Samuela R. Delany odnajduję ten sam chłód i pogubienie. Kultura jest tu tak kompletnie przekonfigurowana, że czytelnik nie do końca może ją zrozumieć (a autor, i słusznie, nie próbuje jej wyjaśniać, a jedynie ją opowiada). Bezpostaciowość struktury społecznej i międzyludzkich relacji wydaje się być cementowana najprostszymi instynktami, w przypadku głównego bohatera – potrzebą seksu.
Przy okazji – zawsze, gdy czytam wizje przyszłości, gdzie seks odgrywa tak ważną (lub nawet pierwszoplanową) rolę, zastanawiam się, czy kiedyś nie będzie to czytane jak obecnie czytane są XIX wieczne futuryzmy. W literaturze tak często pojawia się przekonanie, iż popęd płciowy nie tylko pozostanie z nami mimo transhumanistycznego rozwoju gatunku, ale być może w końcu zajmie “zasłużone miejsce najważniejszego aspektu życia”. Sam odnoszę wrażenie, że to przejaw naiwności i pewien koniunkturalizm, związany z coraz większą seksualizacją współczesnej kultury.
Kolejne opowiadanie zagraniczne, “Prawdopodobnie wybranka” Kelly Barnhill, to również moralizujące fantasy. Jednak tutaj temat został ujęty tak fajnie i w sposób na tyle pobudzający moją wyobraźnię, iż nie mam zarzutów. A fantastyczność tego tekstu funduje dla mnie jednak głównie to, że bohaterka, samotna matka, radzi sobie z czwórką małych dzieci.
“Twój spadek, co będzie mieć smak soli” Karoliny Fedyk to zaangażowana historycznie miniatura. Mała forma, dobrze napisana, może być na zamknięcie części prozatorskiej bieżącego numeru NF.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: