Nowa Fantastyka 11/2022
Listopadowe wydanie Nowej Fantastyki poświęcone jest kotom, choć nie jest pod tym względem monotematyczne. Po prostu jest sporo kotów, zarówno w publicystyce, jak i w prozie.
Przechodząc od razu do niej – dział polski otwiera “Pętla” Wojciecha Chmielarza. [➤ KSIĄŻKI WOJCIECHA CHMIELARZA ] Fajne opowiadanie grozy, w które się wczułem. Nie to, że coś wielkiego i wyjątkowego, ale warsztatowo bez zarzutu, angażujące… po lekturze przez kilka dni nosiłem w sobie smutek po śmierci bohaterów (SPOILER ALERT, ale spóźniony).
“Kim jest dziewczyna” Agnieszki Fulińskiej to nastrojowa narracja z akcją datowaną na koniec Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Autorka ożywia epokę zarówno klimatem opowiadania, jak i samą melodią języka, która często przywodzi na myśl literaturę tamtej epoki. [➤ KSIĄŻKI AGNIESZKI FULIŃSKIEJ ]
“Spójrz na to wszystko tak” Marcina Opolskiego to sympatyczna miniatura, z animistycznym, przenikniętym magią światem.
W dziale prozy zagranicznej zaczyna się wysyp kotów. W “Bowiem potrafi się skradać” Siobhan Carroll opowiada o kocie, który mimo, że jest mistycznym strażnikiem, potykającym się z samym Panem Ciemności, nadal też jest łasym na przysmaki sierściuchem z wybujałym ego. [➤ KSIĄŻKI SIOBHAN CARROLL ] Ta kompozycja, chociaż mniej dosłownie, pojawia się też w ostatnim opowiadaniu (dlatego do niego tu przeskakuję), czyli “Niesamowity Maurycy, czy też kwiaty nieśmiertelności” Rati Mehrotra – w pierwszym opowiadaniu kot broni konkretnych ludzi, a tu praktycznie całego świata, działając na planie astralnym.
Teraz dwa kroki w tył i wracamy do drugiego opowiadania zagranicznego – “Przez szkło, w pomniejszeniu” Premee Mohamed to krótka historia w świecie, gdzie dzieci zostają zainfekowane nową chorobą, zmieniającą ich zachowanie. Coś a la zombie, ale bez zombie.
Z kolei “Dostępne opcje” Amy Griswold to dziwaczne sf, w którym emerytowany robot zaczyna nawet nie odkrywać, ale tworzyć swoją seksualność. Zabawne, chociaż nie mam pojęcia, czy właśnie takie miało być w zamyśle autorki.
Wspomnę jeszcze o felietonie Łukasza Orbitowskiego – “Kultura permanentnej słabości” to recenzja duńskiego dreszczowca, którego esencja zawiera się w dialogu:
– Dlaczego mi to robisz?
– Ponieważ na to pozwoliłeś.
Filmu pewnie nie obejrzę, bo nie jest to raczej na moje nerwy – po samej recenzji miałem koszmar. Wyobraźnia skleciła mi historię opartą na tym samym fundamencie, bierności oraz zgody na coraz większe zło. Historię tak straszną, że obudziłem się w środku nocy z uczuciem takiej pustki, jakby mi ktoś wyciągnął serce z klatki piersiowej. W sumie to dostałem od podświadomości gotową fabułę grozy, ale nie podjąłbym się napisania tego. Jeśli ktoś szuka pomysłu na thriller – priv. [➤ KSIĄŻKI ŁUKASZA ORBITOWSKIEGO ]
Na koniec mała uwaga odnośnie motywu przewodniego – opowiadania z kotami były ok, jednak mam wrażenie, że trochę sztampowe. Taki sposób opowiadania o kotach jest już swego rodzaju kulturowym toposem i zabrakło mi czegoś, co wyłamywałoby się poza ten schemat. Zabrakło narracji, dzięki której kot znowu by zaskoczył, tak jak Kot z Cheshire Lewisa Carrolla. [➤ KSIĄŻKI LEWISA CARROLLA ]
Wspieraj moje pisanie: