Nowa Fantastyka 10/2022

Okładka magazynu Nowa Fantastyka 10/2022 (481, wrzesień)

Na wstępie z okazji 40. urodzin życzę ekipie Nowej Fantastyki oraz wszystkim, którzy są zaangażowani w jej tworzenie oraz czytanie – przyszłości, która będzie ciekawsza niż najciekawsze prognozy! Oczywiście z tyłu głowy mam przy tym znane chińskie przekleństwo, jednak nie uważam, iż należy stawiać znak równości między czasami ciekawymi a trudnym życiem. Jeśli chodzi o wpływ postępu technologicznego i cywilizacyjnego na jakość życia jednostki, to jestem optymistą.

Pierwsze opowiadanie polskie w tym numerze to “Pneumatyczne” Wojciecha Gunia. To prosta historia osadzona w naszej rzeczywistości i w naszym czasie, za gatunku opowieści niesamowitych. Sam pomysł fabularny przypomniał mi mojego shorta “Fantazja” (https://www.maciekpisze.pl/fantazja/), a estetycznie widzę tu nawiązanie do “Renegata” Camus, chociaż to pewnie nadużycie, ponieważ zawsze mieszanka szaleństwa i martwego upału przywołuje mi wspomnienie tego opowiadania. Ogólnie całość jest fajnym kawałkiem literatury grozy, niezbyt wyszukanym jeśli chodzi o niektóre elementy, ale jednocześnie mimo to zrealizowanym z konsekwentną powagą, co z kolei kojarzy mi się z niektórymi opowiadaniami Kinga. [➤ KSIĄŻKI WOJCIECHA GUNIA ]

“Zawsze” Pauli Wanarskiej to bardzo wzruszająca historia w dekorum fantasty. To opowieść o wojnie (jednak doświadczanej z daleka), miłości i chybionym przeznaczeniu. Dwa razy uroniłem tu łezkę, co jak na tak krótką formę uważam za ogromne osiągnięcie.

W dziale prozy zagranicznej na początek znajdujemy “Wychowanie Gawriłowa” Kira Bułyczowa – fantastyczny, humorystyczny szort, swoiście radziecki w smaku i zapachu (to nie zarzut – lubię tę specyficzną estetykę i manierę) [➤ KSIĄŻKI KIRA BUŁYCZOWA ]. Następnie mamy “Bebechami” Petera Wattsa, będącą dystopijną krytyką technologicznych korporacji, a jednocześnie obietnicą, że nawet największa hegemonia może niespodziewanie zacząć się chwiać w posadach. Obietnicą, która po plot twiście okazuje się kłamstwem – nieludzki przeciwnik ludzkości jest nie tylko potężny, ale też niezwykle sprytny. [➤ KSIĄŻKI PETERA WATTSA ]

“Anioł stróż” Mike’a Gelprina to jeśli chodzi o manierę pisania – kolejna wycieczka do Rosji. W bio znajdujemy informację, że autor pochodzi z Leningradu, chociaż obecnie zamieszkuje w Stanach Zjednoczonych. W jego twórczości czuć deklarowaną fascynację radziecką fantastyką. Samo opowiadanie mnie nie zachwyciło – trzyma poziom, ale raczej średni.

Dużo ciekawiej jest w kolejnej narracji – “Za rzeką moje serce, moja pamięć” Ann LeBlanc. Autorka eksploatuje tematykę transhumanizmu, w bardzo zaskakujący sposób. Jak może wyglądać przyszłość, jeśli każda część, którą przyłączymy do swojego ciała, będzie mogła posiadać swoją pamięć i tożsamość?

Dział prozy zamyka “Głos pana Wagnera” Carsten Schmitt. Ponownie badamy konsekwencje transhumanizmu, jednak w tym opowiadaniu pomysł jest dużo bardziej rozsądny, realistyczny i zapewne – jest projekcją mniej odległej przyszłości. Opowiadanie dotyczy problemu tego, w jaki sposób będziemy mogli odróżnić osobowość i tożsamość osoby od kognitywnych rozszerzeń, z których będzie korzystać. Intrygujące zagadnienie, przedstawione w niezwykle ciekawy sposób.

Z publicystyki zahaczę o felieton Rafała Kosika “Optymalizacja chaosu” [➤ KSIĄŻKI RAFAŁA KOSIKA ]. Zaczyna się on pytaniem:

“Czemu ludzie nie przechodzą przez ulicę w grupach, tylko każdy osobno, kiedy mu wygodnie? To bardzo nieoptymalne z punktu widzenia ruchu drogowego”.

Dalej Kosik podaje jeszcze inne przykłady, obrazujące to, iż ludzie podejmują decyzje w oparciu wyłącznie o swój wąski, jednostkowy interes. Podobnie jak on, uważam że

“To, co jest optymalne dla każdego z osobna , nie jest optymalne dla zbiorowości. A jeśli nie jest optymalne dla zbiorowości, to nie jest też optymalne dla jednostki”.

Wynika to z efektu skali oraz z tego, że współdzielimy jedną przestrzeń, w tym jeden ekosystem. Często czuję żal z powodu tego, iż tkwię na Ziemi razem z bandą szaleńców. Skalując w dół – to tak, jakbym żeglował na statku, gdzie spora część załogi to egoistyczni wariaci. Ostatnio miałem przykrość wczytać się w internecie w dyskusję dotyczącą segregacji śmieci oraz zgniatania butelek PET przed ich wyrzuceniem. Jest mnóstwo osób, dla których nawet tak proste czynności są nieakceptowalne. Z ich argumentacji wyciągam wniosek, iż jest tak tylko i wyłącznie z tego względu, że takie gesty nijak nie służą ich wąsko pojmowanemu, egoistycznemu interesowi. W tej grupie bardzo często ostatecznym uzasadnieniem jest wolność – nie zrobię czegoś, bo nie jestem niewolnikiem, bo nikt nie ma prawa mnie do tego zmuszać. Paradoksalnie ci orędownicy złotej wolności to właśnie ludzie z mentalnością niewolników – to osoby, których nie zachęci się do korzystnych zachowań samymi ustaleniami i liczeniem na dobrą wolę, lepiej już podziała prawo, a najlepiej bezpośredni przymus, np. zakaz parkowania zadziała dopiero, gdy dane miejsce obstawimy barierkami uniemożliwiającymi wjechanie tam samochodem. Właśnie dlatego takie osoby są forpocztą niewolnictwa – zachłyśnięci świętą wolnością, w wypaczony sposób pojmowaną jako prawo do robienia syfu wokół siebie, swoim zachowaniem wymuszają radykalizację rozwiązań oraz nadmierną regulację wszystkich aspektów życia.

 


Wspieraj moje pisanie:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

>> Kup sobie książkę <<

Maciek

O AUTORZE: Czterdziestolatek, szczęśliwy mąż i tato. Bardzo lubię czytać, zarówno książki fabularne, jak i wiedzowe, chociaż ostatnio mam na to niewiele czasu. Hobby to także granie, obecnie na PS4 (z grami komputerowymi jestem zrośnięty jak z książkami, bo gram od czasów 8-bitowego Atari). Pisać lubię i muszę - to od zawsze moja naturalna potrzeba. Tego bloga założyłem, aby od czasu do czasu tę potrzebę zaspokoić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment