Nowa Fantastyka 09/2021
Tym numerem NF świętujemy stulecie narodzin Stanisława Lema (z tej okazji cały 2021 jest rokiem Lema). To bardzo udany hołd, ponieważ we wrześniowym periodyku znajdujemy kilka naprawdę dobrych opowiadań, w tym w polskim dziale klimat opowieści jest bardzo swoisty, lemowski. Do tego dochodzi rzecz wręcz genialna, czyli “Cenne niepowodzenie” Rebekki Campbell, ale nad tym pozachwycam się jeszcze za chwilę.
We wstępniaku (“Propagacja głupoty”) Jerzy Rzymowski po raz kolejny pisze w sprawie swobody wypowiedzi oraz jakości życia intelektualnego i społecznego. Tym razem chodzi o dyskredytowanie oponentów światopoglądowych poprzez akcentowanie znaczenia najbardziej radykalnych postulatów głoszonych przez ludzi, których można od biedy razem z nimi wrzucić w jedną szufladę. Prostym przykładem byłoby dyskredytowanie patriotów poprzez wyciąganie twierdzeń nacjonalistów. Całkiem możliwe, iż takie zachowania to jedna z podstawowych technik wojny informacyjnej, socjotechnika czasów masowej i taniej informacji.
W tym kontekście mogę wspomnieć o GPT-3, czyli najnowszej odsłonie sztucznej inteligencji z OpenAI. Niezależnie od tego, że krytycy uważają, iż nazywanie jej “inteligencją” to nadużycie, GPT-3 zdumiało swoimi osiągnięciami – potrafi m.in. programować oraz pisać interesujące i poprawne merytorycznie eseje. W poruszanym kontekście oczywiste wydaje się, iż GPT-3 będzie wymarzonym narzędziem dla organizacji manipulujących opiniami w internecie – AI będzie w stanie hurtowo wytwarzać treści takie jak artykuły, komentarze czy wpisy w social media urabiające opinię publiczną w określony sposób.
Deepfake, socjotechnika AI – wielkimi krokami zbliżamy się do czasów technologicznej postprawdy. Trzeba będzie wytworzyć skuteczne strategie funkcjonowania w takiej epistemicznie labilnej rzeczywistości, co swoją drogą jest ciekawym tematem dla SF (pewnie już poruszanym, ale nie znam). Jak żyć w świecie, w którym prawda i fałsz są już od siebie nierozróżnialne?
Przejdźmy do prozy. Jak wspominałem – jest mocno lemowo i tutaj pod względem klimatu oddającego hołd mistrzowi na pierwszym miejscu postawię “Gdyby to wiatr” Romualda Pawlaka. W odległej przyszłości ludzkość, która skolonizowała już inne układy gwiezdne i zdążyła ustanowić główne Imperium oraz podzielić się na mniejsze frakcje, styka się z osobliwym fenomenem – grupami obiektów lecącymi nie wiadomo skąd w kierunku jednego punktu. Obiekty nie wyglądają jak nic znajomego, nie można też jednoznacznie stwierdzić, czy są dziełem obcej, inteligentnej rasy, czy może jakąś kosmiczną osobliwością. Jakże to cudownie lemowskie! Czytelnik, podobnie jak bohaterowie opowiadania, pozostaje zostawiony z wielką niewiadomą. Odpowiedzią na pytanie jest ogromna przestrzeń domysłów, rozległa i zagadkowa jak sam Wszechświat. Takie pisanie o kosmosie lubię, ponieważ dzięki temu pozostaje on terra incognita, wieczną zagadką, kuszącą odkrywców o romantycznych duszach i naukowym zacięciu.
“Lema pamięci żałobny rapsod” Tymoteusza A.L. Sokołowskiego to miks emocji. Początkowo może się wydawać, iż będzie to wyłącznie niepoważna groteska, swoim nastrojem nawiązująca do „Bajek robotów”, jednak później dochodzi warstwa moralizująca, a na koniec plot twist. Przyjemna lektura, chociaż mało zaskakująca.
Czytając “Neige éternelle” Błażeja Jaworowskiego, trochę się pogubiłem. Recenzja albumu muzycznego w dziale prozy? Byłem zaskoczony, ale po kilku akapitach zaakceptowałem to, dopisując sobie jakieś dziwne wytłumaczenie, że całość jest na tyle literacka, iż redaktor, Michał Cetnarowski, zdecydował się na takie zaskakujące odstępstwo od reguł. Dopiero po przeczytaniu całości (a czytało się to bardzo dobrze) dotarło do mnie, że to przecież hołd złożony dla “Doskonałej próżni” oraz “Wielkości urojonej” Lema, w których to dziełach recenzował oraz pisał wstępy do nieistniejących dzieł literackich.
W pierwszym opowiadaniu z działu zagranicznego (“Wody Kanly. Z zapomnianych dziejów Gurneya Hallecka. Opowieść ze świata Diuny”, Brian Herbert, Kevin J. Naderson) mamy okazję wrócić do uniwersum, które do Lema nawiązuje chronologicznie, poprzez czas, w którym zostało wykreowane. Opowiadanie to apokryf, napisany m.in. przez syna Franka Herberta, będący wypełnieniem fabularnej luki tkwiącej w dziełach autora “Diuny”. Nie jestem fanem cyklu, ale być może wynika to z tego, iż niestety go nie przeczytałem (obecnie jestem na etapie słuchania audiobooka, lecz robię to w samochodzie, podczas jazdy miastem, więc gubię bardzo dużo), mimo to czytało mi się to dobrze i z przyjemnością.
No i dochodzimy do gwiazdy numeru (i nie tylko – ciężko mi się powstrzymać przed hołubieniem tej historii). “Cenne niepowodzenie” Rebekki Campbell to według mnie arcydzieło krótkiej formy. To opowiadanie ma tak duży ciężar fabularny i emocjonalny, że z powodzeniem starczyłoby tego na pełnowymiarową powieść. Historia napisana jest w sposób stonowany i zrównoważony, mimo że dotyczy kwestii bardzo istotnych i wzbudzających obecnie duże emocje. Jednocześnie narracyjnie jest to wręcz doskonały splot wątków kulturowych, ekologicznych, cywilizacyjnych i egzystencjalnych. Im dłużej to czytałem, tym częściej powtarzałem sobie w duchu, że to świetne opowiadanie. Do momentu, gdy dotarłem do końcowych partii, podczas lektury których po prostu płakałem. I nie to, że uroniłem łzę, co mi się zdarza przy dobrych fabułach – płakałem przez kilka dobrych akapitów. Te silne emocje sprawiły, że “Cenne niepowodzenie” awansowało do rangi dzieła unikatowego – tak pięknego i pełnego klasy, iż obawiam się, że moje egzaltowane pisanie mimowolnie jest dawaniem fałszywego świadectwa. Pozostaje mi więc jedynie zachęcić was – kupcie ten numer NF (link), przeczytajcie “Cenne niepowodzenie” Rebecci Campbell i oceńcie sami, czy ekologiczna katastrofa opowiedziana z perspektywy lutnika zasługuje na aż taki zachwyt. Ze swojej strony dziękuję jeszcze Agnieszce Hałas za wybranie i przetłumaczenie tego opowiadania.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: