Nowa Fantastyka 09/2020
We wstępniaku do tego numeru NF (“Media (a)społecznościowe”) Jerzy Rzymowski pisze o tym, jak paradoksalnie narzędzia służące budowaniu społeczności tak naprawdę ją niszczą. To bardzo popularna teza, wręcz obiegowa. Polemizowanie z nią to otwieranie wątku, na bazie którego można by utworzyć o ile nie nowy kierunek studiów, to przynajmniej dwusemestralny kurs ;)
Nie zostawię jednak tego bez minimalnego komentarza. Ogólnie to zgadzam się z uwagami pana Rzymowskiego – w social media dochodzi do atrofii więzi i uproszczenia komunikacji. Z drugiej strony być może jest to znak czasów i element ewolucji naszego gatunku. Może kończy się epoka małych społeczności scalanych silnymi, krótkodystansowymi połączeniami. Oczywiście rodzi to i nowe możliwości, jak i nowe zagrożenia. Chociażby możliwość wielkoskalowego manipulowania opiniami. Kiedyś “influencer” mógł przekonać kilkanaście, kilkadziesiąt osób ze swojego otoczenia. Ewentualnie mógł napisać książkę i jeśli odniosła sukces – jego zasięg rósł do tysięcy. Teraz już nawet nie trzeba podejmować wysiłku pisania książki, aby mieć szansę oddziaływania na dużo większe grupy. Docieram tu do wątków, które w mojej głowie otwierają szufladkę podpisaną “Przyszłość demokracji”. I chyba na razie zamknę ją z powrotem, bo nie jest to temat do ogarnięcia w komentarzu recenzenckim czasopisma.
Na chwilę pozostanę jeszcze przy wstępniaku. Jest taki wierszyk Brzechwy, który czytam czasami mojemu synowi. Opowiada o starym, cwanym pająku, który zamiast polować na muchy, obiecał im buty szyte na miarę. Muchy ustawiły się w ogonku, pająk je po kolei spętał, a następnie zjadł na kolację. Tak to Brzechwa niemal wiek temu napisał trafne podsumowanie social media, z ich algorytmami szyjącymi nam świat na naszą własną miarę, w zamian za co pozwalamy się im pożreć.
Część prozatorską NF otwiera “Elfialtes” Pawła Majka. Jest to historia Spartan i bitwy pod Termopilami opowiedziana z innej perspektywy. Synchronicznie zbiegło się to z czasem, gdy obejrzałem film “The Highwaymen”, który też jest swego rodzaju retellingiem motywu mocno osadzonego w kulturze. Te dwie historie – “Elfialtes” i “The Highwaymen” – uświadomiły mi, że retelling mitów, czy to starożytnych, czy współczesnych, jest nam potrzebny. Mit z jednej strony daje siłę, z drugiej – dając mu wiarę na ślepo nie będziemy nigdy świadomi, jakie jest źródło tej siły i do jakich zachowań będzie nas ona popychała. Narracyjnie opowiadanie to skojarzyło mi się z “Jaskinią filozofów” Jose Carlosa Somozy. Nie do końca wiem dlaczego, ale chyba chodzi o metanarracyjną warstwę i opukiwanie “czwartej ściany”.
Dalej mamy “Wasylisę końca czasów” Aleksandra Radlaka. Opowiadanie wydaje mi się pretekstem do zamieszczenia spisanych z czyjejś relacji wspomnień wojennych i okołowojennych. I tak naprawdę tylko autentyczność tych kronikarskich fragmentów sprawiła, że całość uznaję za wartą uwagi. Reszta to według mnie mało dopracowany i mało spójny zlepek motywów narracyjnych i estetycznych.
Tyle w dziale polskim. Dział zagraniczny wypełnia mikropowieść fantasy “Gorel i brzuchaty bóg” Lavie Tidhar. Ciekawy jest przedstawiony tu świat, z niestandardowym miksem ras oraz przesiąknięty okultystyczną religijnością (i przesadzoną seksualnością, co poczytuję jako uleganie trendom). Sama fabuła mnie nie urzekła, chociaż akcja była prowadzona na tyle sprawnie, że przeczytałem to bez bólu, a nawet z przyjemnością.
W felietonie “Cztery możliwe zakończenia” Rafał Kosik spekuluje na temat przyszłości, bazując na podsumowaniu naszych czasów jako “antyoświecenia”. Znakiem rozpoznawczym bieżącej epoki, w podręcznikach historii z przyszłości, ma być ogłupienie mas, życie w bańkach informacyjnych oraz dławienie wolności słowa i myśli za pomocą ostracyzmu i konformizmu. To znowu, tak jak w przypadku wstępniaka Jerzego Rzymowskiego, otwiera tyle wątków do omówienia, że na razie sobie odpuszczę. Ogólnie z tekstu Rafała Kosika przebija przekonanie, że demokracja zapędziła się w ślepy zaułek, z czym się poniekąd zgadzam. Oczywiście takie stwierdzenie to krok na bardzo grząski grunt, czyli zmierzenie się z pytaniem – “Jeśli nie demokracja, to co?”. Hm, w tej krótkiej recenzji problem wraca już drugi raz.
Na zakończenie wynotuję myśl z felietonu Łukasza Orbitowskiego (dotyczy on filmu “Straż nocna” w reżyserii Timura Bekmambetowa): “[…] w cierpieniu próżno szukać czegoś wyjątkowego. Nie będzie ono również drogą do szlachetności i z pewnością nie zmieni nikogo w bohatera. W potwora, już prędzej”.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: