Nowa Fantastyka 06/2019
Tym razem mój egzemplarz „Nowej Fantastyki” zawieruszył się gdzieś w alternatywnych odnogach czasoprzestrzeni. Zgłosiłem reklamację do Prószyński Media i została załatwiona bezproblemowo i błyskawicznie – kolejny egzemplarz dotarł już po 3 dniach od kontaktu. A poprzedni… cóż, życzę miłej lektury komuś na poczcie ;)
Co w tym numerze? Warto było czekać i nie dziwię się, iż ktoś lub coś połasiło się na moją przesyłkę. NF 06/2019 otwiera blok ciekawej publicystyki. Od Marka Starosty dowiedziałem się o istnieniu algorytmu komponującego muzykę. Zwie się on Endel i ma już “podpisany” spory kontrakt płytowy. Ujmuję to w cudzysłów, ponieważ umowę podpisali jego twórcy, czyli programiści. Endel tworzy instrumentalną muzykę tła. Można powiedzieć, że muzykę użytkową, ponieważ każdy album ma przypisaną funkcję (w stylu “muzyka do spania”). Najciekawsze w tym jest to, co dopiero nadejdzie – jak zapowiadają autorzy algorytmu, docelowo będzie on tworzył na żywo muzykę tła dla użytkownika. Czyli każdy z nas będzie miał soundtrack do swojego życia. Fajnie, ciekawie. Ale będzie drama. Codzienność stanie się tak histeryczna jak emocje w talent show.
Następny tekst to “Jak pokochaliśmy bombę atomową”, w którym Łukasz M. Wiśniewski bierze na warsztat naszą cywilizacyjną fascynację tematem apokalipsy i postapokaliptycznych wizji w stylu “Mad Maxa”. Artykuł dobrze napisany, po krótce zbiera do kupy najważniejsze wątki związane z tematem, przy okazji dając skrótowy wgląd w jego przejawy w popkulturze i kulturze, poczynając od dziejów wspomnianej serii “Mad Max”, a kończąc – i kładąc akcent – na OldTown Festival w Stargardzie, czyli “najprawdopodobniej największej imprezie fanów postapokalipsy w Europie”. Jest to jeden wielki LARP. Popatrzcie jak to wygląda:
Wygląda na świetną zabawę :)
Ok, wracam do NF i idę dalej, trafiając na kolejną inspirację. Maciej Bachorski pisze o Oats Studios Neilla Blomkampa (reżysera m.in. “Dystryktu 9”). To eksperymentalne studio robiące krótkie filmy SF. Podobno zamysł jest taki, że krótka forma ma służyć przetestowaniu pomysłu – jeśli spodoba się widzom, ma szansę na przerodzenie się w pełny metraż. Nie wiem, czy ten model działa, ale oglądanie filmowych nowel to fajna rozrywka, tym bardziej, że jeśli chodzi o jakość komputerowych animacji, małe produkcje z Oats Studio nie muszą się niczego wstydzić. Wśród shortów znajdziecie mikrohistorie SF, jak też małe produkcje o konstrukcji skeczu, jak ta:
W dziale prozy polskiej dwa pierwsze opowiadania tworzą spójną całość pod względem podstawowej konstrukcji fabularnej. Zarówno “Rudzik” Romualda Pawlaka, jak i “Cienie” Mirosława P. Jabłońskiego opierają się na czymś tajemniczym, kompletnie odmieniającym rzeczywistość, jednak powstrzymują się od wyjaśnienia tej tajemnicy. Czyli najlepiej, bo tajemnica wyjaśniona to niesamowitość zracjonalizowana, a tym samym tracąca cały swój romantyczny urok (może wtedy zyskać inny rodzaj uroku, lecz przestaje być już tą łaskoczącą umysł zagadką). Dalej mamy “Ogrodnictwo” Błażeja Jaworowskiego, które z kolei koresponduje z “Cieniami” pod tym względem, że zamiast opowiadać jednostkową historię, daje nam skrótową panoramę alternatywnego świata, do której nakreślenia bohater wydaje się tylko pretekstem. Wszystkie trzy teksty są przyjemne w czytaniu i pobudzają wyobraźnię.
Dział prozy zagranicznej otwiera “Czcigodne Bractwo Rękawiczników” Mar Robinette Kowal. To świetnie napisane opowiadanie fantasy, ze światem będącym wariacją na temat naszej historii (miejsce akcji to Londyn, zgaduję, że jakieś dwa stulecia temu, jeśli uznać, że niefantastyczne elementy są zgodne z rzeczywistą historią). Sama historia jest dobrze skomponowana, do tego z takich elementów, iż jest przejmująca i wzbudza żywe emocje. Bardzo dobry kawałek fantastyki.
W “O komecie muskającej Słońce” Liz Williams zgrabnie splata astronomię z astrologią, w plastycznym, magicznym obrazie. Główny bohater to naukowiec, parający się też magią, który musi odegrać istotną rolę w metafizycznym wymiarze wydarzeń zachodzących w Układzie Słonecznym.
Z niefabularnych teksów z końca NF bardzo przyjemnie czytało mi się wywiad z Anną Kańtoch. Autorka wydaje się wyważoną, rozsądną, a jednocześnie sympatyczną osobą. Nie znam jej prozy, ale ta rozmowa zachęca do sięgnięcia po którąś z książek.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: