Nowa Fantastyka 05/2020
We wstępniaku do tego numeru Jerzy Rzymowski pisze oczywiście o epidemii – w końcu COVID zdominował ostatnio nie tylko nasze ciała, ale też umysły (hm, może czas na badania nad memetycznym potencjałem tego wirusa? ;). Redaktor naczelny zwraca uwagę na ambiwalencję ewentualnych skutków społecznych tego, co się teraz dzieje. Osobiście mam tendencję do sympatyzowania z głosami, że sama kwarantanna ma pozytywny wymiar, bo daje naszej cywilizacji kolejną szansę na ocucenie się z ekstrawertycznego i ekspansywnego szału, jaki stał się naszym codziennym trybem działania. Jedną z korzyści z tego wynikających jest dla mnie publicystyka z tego numeru – tak dobra dawno nie była. Chociażby tekst Łukasza M. Wiśniewskiego, który zachowując pełną wartość informacyjną, jest do tego świetnie napisany i sprawia przyjemność jako forma literacka. Ten wysoki poziom artykułów ochoczo przypisuję kwarantannie i towarzyszącym jej idealnym warunkom do solidnej, intelektualnej pracy (o ile ktoś nie ma małych dzieci lub uciążliwych sąsiadów ;). Wiem, wiem, cykl wydawniczy trwa i pewnie to, co wydrukowano w bieżącym NF w dużej części powstało dużo wcześniej.
Marek Starosta w “Zastrzyku przyszłości” (“Duch w maszynie”) jak zwykle wybrał ciekawy temat jako krótką, felietonistyczną zajawkę zaskakujących przemian naszego świata dokonywanych przez technologię. Pisze o koreańskim serialu dokumentalnym “Spotykam cię”, w którym matce daje się szansę spotkania wirtualnego awatara jej zmarłej córki. Odtwarzanie ludzi jako symulacji to niezwykle ciekawe zagadnienie, głównie ze względów etycznych i metafizycznych. Czy jeżeli po śmierci danej osoby jak najdokładniej odtworzymy jej osobowość jako żyjącą symulację w komputerze, będzie to ta sama osoba, czy ktoś inny? A co jeśli zrobilibyśmy coś takiego jeszcze za jej życia? Takie pytania pojawiły mi się po lekturze tego tekstu. Przypomniałem sobie też pomysł, który kiedyś przyszedł mi do głowy – nagrobki z wbudowaną symulacją osobowości zmarłego. Idziesz na cmentrz i rozmawiasz z nagrobkiem, tak jakbyś rozmawiał z tym, który już odszedł. Na pierwszy rzut oka creepy, na drugi… jak wiele ciekawych historii sf można by stworzyć w oparciu o ten pomysł.
Łukasz M. Wśniewski przybliża postać szwedzkiego artysty, Simon Stålenhaga, który tworząc grafiki łączące zwykłe, szwedzkie otoczenie z dziwnymi, fantastycznymi obiektami, wykreował alternatywne uniwersum. Obecnie ten świat ma duże grono fanów i obrasta w kolejne media, takie jak chociażby serial czy gra fabularna. Działania Stålenhaga to coś podobnego do znanego z naszego podwórka Jakuba Różalskiego (projekt 1920+), czyli, jak dla mnie, bardzo fajna, stymulująca wyobraźnię twórczość.
Kolejny artykuł, autorstwa Macieja Bachorskiego, traktuje o Fundacji SCP. Jeśli ktoś lubi zwiedzać różne odległe zakątki internetu, pewnie zetknął się już z tym fenomenem. Jest to fikcyjna organizacja zajmująca się pozyskiwaniem, zabezpieczeniem i badaniem anormalnych obiektów, która manifestują się w naszej rzeczywistości. Projekt jest tworzony przez globalną społeczność i zdążył już obrosnąć w ogromną narrację, obejmującą m.in. obszerny katalog anomalii.
Witold Vargas w swoim etnologicznym kąciku zajmuje się demonami chorób zakaźnych. Temat na czasie no i, jak zwykle zresztą, ciekawie opisany, do czego autor zdążył mnie już przyzwyczaić (“Z kartek legendarza” to jeden z moich ulubionych działów NF).
Przechodzę do literatury. Pierwsze polskie opowiadanie to “Kinoteatr <<Przyjaźń>>” Michała Gołkowskiego. Fabularnie nie jest to nic zbyt wyrafinowanego, ale za to jest napisane sprawnie i ocieka swoistym klimatem. A klimat ten to słowiański cyberpunk – z jednej strony futurystyczny, z drugiej swojski. Wyrafinowana przyszłość miesza się tu z szarością postsocrealistycznej scenerii, dając bardzo wyrazisty i ciekawy efekt estetyczny.
Kolejny tekst to kompletna zmiana konwencji – tym razem dostajemy fantasy. “Wieża siedmiu” Piotra Zawady w niczym nie ucieka od kanonów gatunku, co nie jest zarzutem. Prosta historia, a raczej szkic, który śmiało mógłby się stać początkiem jakiegoś dużego cyklu. Dobrze napisane, przyjemne w czytaniu.
“Rostrum” Pawła Matuszka to sf z horrorystycznym rysem. Krótka forma, jak dla mnie nieco niespójna koncepcyjnie, mimo to oceniam to opowiadanie na plus. Sam węzłowy pomysł jest bardzo nośny i można by na tym zbudować większą historię, w oryginalny sposób wchodzącą w konwencję technohorroru.
Dział zagraniczny otwiera “Krzemień i zwierciadło” Johna Crowleya. To fantasy z akcją osadzoną w Anglii i Irlandii, mieszające realia historyczne z magicznymi i mistycznymi dodatkami. Nie jest to mój klimat, coś czego bym szukał sięgając do półki z książkami, mimo to nie miałem problemu z wczuciem się w historię, ponieważ jest to świetnie napisana, soczysta i autentyczna proza.
Drugie opowiadanie zagraniczne to “Interwencja” Kelly Robson i to właśnie ten tekst utkwił mi w pamięci najbardziej z całego numeru NF. Jest to sf, niby w standardowej odsłonie, jednak autorka wybrała sobie ciekawy i nieoklepany temat. Skupiła się na dzieciach oraz wychowaniu, i to w dosyć mało oczywisty sposób (nieoczywistość to cecha dobrej fantastyki, więc to akurat nie powinno zaskakiwać). Być może proza ta trafiła do mnie mocniej ze względu na osobiste doświadczenia – jako rodzic jestem wyczulony na wszelkie tematy i emocje związane z narodzinami i wychowaniem. “Interwencja” to bardzo fajny tekst, pozostający w pamięci, niepretensjonalny i nie przesadnie sentymentalny, mimo wybranej tematyki.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: