Nowa Fantastyka 04/2022
We wstępniaku (“Zło śmiechem zwyciężaj”) Jerzy Rzymowski wyjaśnia dlaczego nie zdecydował się na zmianę bieżącego wydania “Nowej Fantastyki” na poświęcony fantastyce ukraińskiej. Numer pozostał z humorem jako leitmotivem z dwóch powodów: po pierwsze porządne przygotowanie do edycji ukraińskiej wymaga więcej czasu (więc możemy się jej spodziewać w maju), po drugie humor jest narzędziem walki z fanatyzmem.
Wojna w Ukrainie, tak jak każde inne wydarzenie, znalazło swoje odbicie w memosferze – internet pełen jest śmiesznych obrazków inspirowanych postaciami i sytuacjami z tego konfliktu. Sporo osób uważa, że jest to niestosowne, jednak czy humor nie jest właśnie sposobem na zachowanie normalności w tak nienormalnych czasach. Nawet w relacjach z frontu często widzimy wygłupiających się ukraińskich żołnierzy, którzy zapewne w ten sposób ratują swoje psychiczne zdrowie. Większość z nas nie chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji, jednak gdy pojawia się taka konieczność, bo trzeba ratować własny dom przed barbarzyńcami, śmiech jest iskrą światła w mrocznym czasie, pozwalającą podtrzymać morale.
Gdy piszę tę recenzję, trwa drugi etap wojny, ze zmasowaną rosyjską ofensywą na wschodzie i południu Ukrainy. Mam nadzieję, że Ukraińcom uda się odeprzeć wroga, formalnie dołączą do wolnej Europy i wspólnymi siłami odbudujemy to, co zniszczyła barbarzyńska Rosja.
Przejdźmy do literatury.
Dział polski otwiera “Realistycznie Paskudna Gra” Jacka Wróbla. To humorystyczne fantasy, romansujące z tematyką RPG. Bardzo szkolne połączenie, więc nie spodziewałem się niczego specjalnego, ale Wróbel niezwykle pozytywnie zaskoczył mnie swoim poczuciem humoru. Bardzo często (a nawet zazwyczaj) rzeczy, które w zamyśle mają być śmieszne, są żenujące (tzw. krindżówa). Dotyczy to nie tylko literatury, ale też najbardziej ukochanego dziecka wszelkiej maści żartownisiów – kabaretu. Niezwykle rzadko trafi się żartowniś na tyle inteligentny i dyscyplinujący się przed pójściem na sztampową łatwiznę. Tym przyjemniej, że Wróbel okazał się kimś takim. Jego humor jest inteligentny, wielowarstwowy, a jednocześnie nie jest to ta wyświechtana warstwowość polegająca na taniej intertekstualności. Wróbel żartuje sobie raczej całymi zlepkami kulturowymi, aniżeli ich konkretnymi przejawami.
Drugie polskie opowiadanie to “Gabinet luster” Wiktora Orłowskiego. Po wstępniaku spodziewałem się, że cały ten numer NF będzie humorystyczny, a to opowiadanie z humorem ma niewiele wspólnego. Jest to kryminalna opowieść dziejąca się w dystopijnym świecie, będącym prawdopodobnie rzeczywistością posttechnologiczną. Estetyka jest ciężka i gęsta.
W dziale zagranicznym na start dostajemy “I wszystkie drzewa w sadach…” Marii Galiny to biologiczne postapo. Skrótowa panorama świata, który przestał już być miejsce przyjaznym człowiekowi, pokazana jest z perspektywy prostej historii małżeństwa walczącego o przetrwanie.
“Nie będzie żadnej inwazji” Sama E. Weissa to bardzo fajna humoreska science fiction. Ciężko mi coś o tym napisać, ponieważ pomysł i realizacja są nieszablonowe. I nawet jeśli nie do końca wiadomo, o co chodzi, to i tak jest zabawnie.
“Lekcja tańca dla początkujących kosmitów” Dantzelli Cherry to najsłabszy tekst tego numeru. Poziom raczej ambitnego amatora, a nie profesjonalisty. Nie zdziwiłbym się, widząc to na jakimś internetowym portalu poświęconym literaturze fantastycznej, ale w NF – mocno odstaje od reszty.
Nie wiem, jak gatunkowo zaklasyfikować ostatnie opowiadanie – “Niebieskie i niebieskie i niebieskie i różowe” Lavie Tidhar. Co nie znaczy, że jest słabe – krótka forma, więc autor nie rozwinął w pełni skrzydeł, ale i tak udało mu się pokazać fragment ciekawego świata, z zagadkową strefą. Charakter anomalii nie jest wyjaśniony, ani nawet w pełni wyeksponowany. Dostajemy jedynie migawkę czegoś zagadkowego, przerażającego, chociaż balansującego na granicy komizmu (ale to komizm taki, jak u demonicznego klauna).
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: