Nowa Fantastyka 01/2021
We wstępniaku do tego numeru Jerzy Rzymowski ubolewa nad tym, jak polski mainstream nadal odcina się od fantastyki. Temat ten porusza przy okazji omawiania komunikatu o tym, że rok 2021 został ustanowiony przez sejm rokiem Stanisława Lema. W komunikacie tym brakuje słów-kluczy, przypisujących twórczość Lema do nurtu sf.
Rzymowski pisze “Jak długo jesteśmy w Polsce zakładnikami przeszłości, czy niewolnikami <>, tak długo jako społeczeństwo nie ruszymy naprzód, a nawet będziemy się cofać. Ta fantaści kształtują przyszłość – żyją w niej, zanim dogoni ich reszta świata”. To dlatego brak uznania dla fantastyki ma, według redaktora, opłakane skutki społeczne i gospodarcze. Zgadzam się z tą opinią. Ten problem doskonale widać w polskim biznesie, który jest ekosystemem idealnym dla osób zaradnych, ale nie wizjonerskich czy innowacyjnych.
Dwa słowa z poprzedniego zdania wymagają wytłumaczenia: “zaradność” oznacza tu głównie zdolność do radzenia sobie w otoczeniu nieprzyjaznym prawnie i podatkowo, a “innowacyjność” co prawda jest na ustach, jednak została przejęta przez urzędników obsługujących unijne granty i z na poły intuicyjnego działania zamieniła się w zbiurokratyzowany system zasad określających, co jest innowacyjne. Efekt to idące w setki tysięcy złotych dotacje na strony oparte na WordPressie i inne projekty spełniające kryteria innowacyjności.
Zaufanie do wizjonerów i stworzenie im środowiska umożliwiającego działanie to warunek konieczny dla rozwoju gospodarki w nowoczesnym kierunku. Jeśli dojdzie do wieszczonego przez prepersów kolapsu cywilizacji, to strategia taka jak realizowana w naszym kraju, czyli oparta na “brick and mortar”, okaże się strzałem w dziesiątkę. Bo po co komu nowoczesne technologie, gdy cofniemy się do etapu podstawowych potrzeb? Wtedy rzeczywiście karty będą rozdawać firmy budowlane i handlowe. Jeżeli jednak do kolapsu nie dojdzie, to wciąż będziemy nowoczesne technologie kupować z zagranicy i jest nikła szansa, że powstanie u nas cokolwiek, co ukształtuje nowe realia, jak niedawno internet czy Facebook. Jako naród jesteśmy sprytnymi naśladowcami, czy jednak potrafilibyśmy być genialnymi twórcami?
Tyle tego przydługiego komentarza do wstępniaka. Przechodzę do felietonu Marka Starosty pt. “Mądra małpka”. Autor pisze o eksperymentach polegających na genetycznym stymulowaniu rozwoju mózgu u małp. Na koniec formułuje wątpliwość “… jeśli istnieje cień ryzyka, że stworzone w ten sposób zwierzęta zaczną odczuwać emocje podobne ludzkim, to należy zastanowić się, czy mamy prawo skazywać je na cierpienie”. Zaskoczyło mnie to, bo przecież od dawien dawna i nadal katujemy zwierzęta hodowlane, w tym tak inteligentne istoty jak świnie, tylko dla kaprysu jedzenia mięsa. Pytanie jest więc postawione poniewczasie – po wielu emocjach podobnych ludzkim depczemy codziennie i większość ludzi nie ma z tym najmniejszego problemu.
Miło mi widzieć, że Radosław Bożek i jego “Erpegowe piekiełko” dostali całą stronę i to tak blisko okładki. Jak zwykle przeczytałem z uwagą, mimo że perspektyw na zagranie sesji nadal nie mam (chociaż ostatnio zrobiłem udany eksperyment z graniem online, w prywatnej grupie na Facebooku).
W “Top dekady 2011-2020” dostajemy zestawienie, wykonane przez Jerzego Rzymowskiego, najważniejszych dla fantastyki tytułów, trendów i wydarzeń z minionego dziesięciolecia. Przejrzałem z ciekawością, oczywiście planując nadrobienie niektórych zaległości. Mam też zastrzeżenia (tj. zdaję sobie sprawę, iż jest to zestawienie subiektywne i przeciwstawiam mu również subiektywne zdanie). Po pierwsze: wrzucenie papierowych erpegów i gier komputerowych do jednego worka to według mnie mało trafione zagranie. To tak grubo zakrojona generalizacja, że gubi porządkujący sens. No i po drugie: numer jeden w tej liście, czyli “Wiedźmin 3: Dziki Gon” – odnoszę wrażenie, iż jest to wyraz lokalnych, narodowych skłonności, a nie próba wyłonienia uniwersalnych toposów tworzących fantastyczna kulturę. Tym bardziej, że Rzymowski pisze tam o “rzetelnym podejściu i szacunku dla graczy” CD Projektu, co w kontekście premiery Cyberpunka 2077 brzmi jak dziwny żart (wiem – pewnie poszło do druku, zanim mleko się rozlało). Wiedźmin pojawia się w rankingu aż w trzech kategoriach, w tym na liście najważniejszych seriali. To już mnie kompletnie rozbiło, bo ta produkcja Netflixa jest mocno średnia (swoje wrażenia opisałem tutaj – recenzja serialu “Wiedźmin”). No ok, ale wiadomo, że 3 Wiedźmin 3 najlepszy i wielkim Polakiem był.
Pierwsza historia w dziale prozy polskiej to “Powolny upadek” Szymona Stoczka. Sprawnie napisane opowiadanie, ze światem na tyle dziwacznym i na tyle dobrze przedstawionym, iż momentami miałem wrażenie, że te strony SF nasączono halucynogenną substancją. Brawo. Świetnie mi się to czytało i opowiadanie to obudziło we mnie tęsknotę za pisaniem. Takie światy chciałbym tworzyć: spójne jak rzeczywistość, a mimo to obce jak narkotyczna wizja.
Kolejny polski tekst w tym numerze i kolejne miłe zaskoczenie. “W mgnieniu oka” Sławomira Prochockiego to urocza opowiastka SF. Bazuje na prostym, dosyć oklepanym pomyśle, do tego jest w niej sporo fabularnej naiwności, jednak obydwa te czynniki tylko dodają jej uroku. No tak – urocze. To dobre określenie dla tego opowiadania. Znalazłem w nim nieco retro klimatu, chociaż nie wiem, czy zamierzonego, poza tym mnóstwo nieskrępowanej radości twórczej. O taką fantastykę walczyłem.
Dział prozy zagranicznej otwiera “Model Mika” Paolo Bacigalupi. Opowiadanie sf, czerpiące z klimatu noir (neo-noir) pod względem estetycznym, ale też konstrukcyjnym, bo ostatecznie nie wiadomo, kto był tu dobry, a kto zły. Poruszana jest problematyka sztucznej inteligencji i narodzin świadomości, jednak całość została przedstawiona w sposób na tyle dwuznaczny, że do końca nie wiedziałem, czy mam do czynienia z groteską, czy poważnym moralitetem. Co wadą nie jest – fajne opowiadanie.
Następny jest “Społeczny wizerunek policji” Bogi Takács. Jak dla mnie – nieciekawa i pozbawiona porywającego pomysłu miniatura. Swoją charakterystyczność próbuje budować nie fabułą, ale językiem, próbującym uchwycić płciową niebinarność. To, co było tu dla mnie naprawdę interesujące, to nie opowiadanie, ale notka o autoru (?) – osobie niebinarnej. W notce używany jest niebinarny zaimek “jenu” i chyba po raz pierwszy widzę jego zastosowanie w niegenderowym środowisku.
“Latarnia wyspy Framtalas” Denisa Tichy to krótkie opowiadanie fantasy, z ciekawym klimatem i zagadkowym światem, nastrojem mocno romansujące z “Małym Księciem” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Fabularnie również jest rebus – coś tam się wyjaśnia, ale nie do końca, co oczywiście skłonny jestem poczytać w szeregi zalet tego tekstu. Kawałek przyjemnego czytania.
“Synapsa nas wyzwoli [od nas samych]” Violet Allen to całkiem dziwaczne sf z zagadkową, relatywną ontologią. To w kwestii oprawy. W fabule dominuje wątek homoseksualizmu i kulturowego, nieoczywistego represjonowania nieheteronormatywności. Napisane jest to ok, całość fajnie nicuje mózg, ale w kwestii przekazu jest toporne. Trochę się obawiam, czy na fali wzmacniania przekazu LGBTQ w kulturze nie nadchodzi era produkcyjniaków. Proszę nie odbierać tego jako całkowitej krytyki tego opowiadania – jest napisane bardzo sprawnie i czyta się je dobrze. Tak jak wyjaśniłem, bolączką jest ideologiczna siermiężność.
W felietonie “Pomiędzy rozumem a rękami musi być serce” Rafał Kosik wyraża obawę o naszą przyszłość w wyścigu biologii z maszynami. Mam na to bardziej optymistyczne spojrzenie – jako podmiot ewolucji lepiej brać świadomość, a nie jej nośnik, wtedy obawa, że zlepek komórek zostanie zastąpiony zlepkiem mikroprocesorów znika. Biologia jest naszym grajdołem, ukochanym, bo starym i znanym, jednak obok historycznych szans, stwarza nam także istotne ograniczenia, jak chociażby chodzenie na smyczy instynktów, hormonów i neuroprzekaźników. Być może skok w technologiczną erę ewolucji nie będzie wcale taki zły? Oczywiście skok świadomości, a nie Homo sapiens.
“Ten nasz badziewny cyberpunk” Łukasza M. Wiśniewskiego to ciekawy, chociaż mało odkrywczy tekst. Tytuł, po premierze gry CD Projektu, może wprowadzać w błąd – autor nie wytyka niedoróbek “Cyberpunkowi 2077”, ale pokazuje, jak rzeczywistość realizuje swoją wizję przyszłości. Dużo mniej spektakularną i wymuskaną, ale jednak wciąż cyberpunkową.
No i docieram do zamykającego każdy numer NF kącika Łukasza Orbitowskiego. Jest to jak zwykle mało rygorystyczna recenzja filmu i, o dziwo, jest to dla mnie najmocniejszy tekst bieżącej “Nowej Fantastyki”. Łukasz pisze o filmie “The Enemy” Denisa Villeneuve i felietonem tym przypomina mi, że jest autorem “Innej duszy” (książki, która mną wstrząsnęła) i nadal potrafi swoją bolesną szczerością wywołać niepokój:
“My, ludzie, jesteśmy niewdzięczni i pełni zbędnych wątpliwości. Gdy wybieramy określoną ścieżkę życiową, bardzo tęsknimy za inną, zapominając, że trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie rzeczki. Ojcowie rodzin tęsknią za rozwiązłością i odwrotnie – rozpustnicy chętnie ogrzaliby się w cieple domowego ogniska. Żyjemy tylko raz w świecie mnogich możliwości, a żal za tym, co mogło być nasze i nigdy nie będzie, może odebrać rozum” – pisze Łukasz.
I dalej:
“Wiem już to, co przeczuwałem wcześniej – największym moim wrogiem jestem ja sam, a konkretnie ta część mnie, która kwestionuje ścieżkę, którą idę i namawia do drogi na skróty, przez krzywdę innych, gdzie straszą widma marzeń.”
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: