Lepsi niż my (sezon 1), czyli SF to nie tylko Hollywood
Na obszarze tak zdominowanym przez jedną nację (Amerykanie) bardzo miło trafić na coś nowego i doświadczyć błogosławieństw pluralizmu. “Lepsi niż my” to rosyjski serial SF dostępny na platformie Netflix.
Akcja serialu osadzona jest w nieodległej przyszłości (bardzo nieodległej, rzędu pewnie dekady lub coś koło tego – otoczenie i realia, z niewielkimi modyfikacjami, wyglądają jak nasza zwykła codzienność, przez co serial zyskuje na wiarygodności i bardziej do mnie przemawia). Jest to czas, gdy humanoidalne roboty stają się coraz powszechniejsze, w tym jako wyposażenie AGD, zazwyczaj pełniąc rolę uniwersalnej pomocy domowej. Nie sprawiają wrażenia istot świadomych, są zawiadywane zaawansowanymi, ale schematycznymi algorytmami, pokrewnymi temu, co już obecnie potrafimy stworzyć. Jednak na rynku pojawia się nowość – bot wyposażony w procesor kwantowy. To początek rewolucji, ponieważ ta maszyna wydaje się myśleć w sposób nieliniowy, dzięki czemu chociażby potrafi odczytywać ludzkie emocje, internalizować je i na tej podstawie rozwijać swoją osobowość.
“Lepsi niż my” kupił mnie już samą tematyką – fascynujące są nowe ścieżki rozwoju świadomości, która ucieknie z biologicznej klatki, oraz związane z tym zagadnienia społeczne i moralne. W tym roku miałem przyjemność zagrać w świetną przygodówkę “Detroit: become human”, zajmującą się takimi problemami, a opisywany tu serial trzyma poziom w rozwijaniu narracji o sztucznej inteligencji. Do tego dochodzi powiew świeżości, ponieważ jest to produkcja rosyjska. Co ciekawe – Rosjanie nie próbowali tu płynąć pod prąd i zrobili film tak zgodny z zasadami hollywoodzkiego warsztatu, że jedynie język, którym posługują się aktorzy, oraz pewne niuanse świadczą o tym, iż nie jest to dzieło z Fabryki Snów. Czy to dobrze? Ciężko powiedzieć – jest to gwarancja pewnego (powtarzalnego) standardu zabawy, z drugiej strony pozostawia nas bez odpowiedzi na pytanie, czy wypracowane przez Amerykanów reguły na pewno są optymalnym rozwiązaniem. Osobiście jestem z tego zadowolony, ponieważ zamiast ryzykownej ciekawostki otrzymałem serial, który oglądałem z przyjemnością.
Wróćmy jeszcze na chwilę do fabuły. Kręci się ona wokół moskiewskiej rodziny (Safronov) oraz bota nowej generacji (Arisa). Bot to eksperymentalny prototyp, który po ucieczce z firmy CRONOS trafia do Safronovów. Korporacja nieustannie szuka zguby, posługując się w tym celu także brutalnymi metodami. W sprawę angażują się policja oraz terrorystyczna grupa Likwidatorzy, prowadząca wojnę przeciwko robotom. Na planszy scenarzysta ustawił więc wystarczająco dużo pionków o różnej motywacji, aby móc tworzyć pełną napięć i zwrotów fabułę. Pod tym względem twórcy “Lepsi niż my” nawet przesadzili – serial ma aż 16 odcinków i w pewnym momencie czułem się trochę, jakbym oglądał kreskówkę, bo wciąż i wciąż się ganiają w tę i z powrotem, mimo że co jakiś czas wydaje się, iż wszystko już ok, wątki domknięte i będzie koniec problemów. Po takim fabularnym wygaszeniu zawsze jednak wydarzało się coś, co sprawiało, iż wszystkie postacie wracały do wyścigu. Nie oznacza to, że film jest zły. Mógłby jednak być krótszy i pewnie wyszłoby mu to na zdrowie. Co zresztą jest bolączką większości seriali.
Co do wspomnianego swoistego sznytu rosyjskiej produkcji, to – pierwsza rzecz: koniecznie oglądajcie to z oryginalną ścieżką dźwiękową, czyli z dialogami w języku rosyjskim. Tak to powstało i tak powinno pozostać. Mi przy tej okazji przypomniało się, iż łącznie, w historii mojej edukacji, było 9 lat nauki języka rosyjskiego. Oczywiście nic niemal nie umiem, jednak przynajmniej okazało się, iż w pamięci pozostały pojedyncze zwroty. No ok, ale nie o aspekt edukacyjny tu chodzi, ale o klimat. Akcję mamy w Moskwie i niech gadają po swojemu, tym bardziej, że aktorzy są bardzo dobrze dobrani i świetnie wykonują swoją robotę, także wokalną.
Druga rzecz, która według mnie odróżnia “Lepsi od nas” od hollywoodzkich produkcji, to konstrukcja charakterów. Mam wrażenie, że w amerykańskich (i europejskich) produkcjach postaci łatwiej zaklasyfikować jako złe lub dobre. Są celowe rozchwiania tej dychotomii, typu Dexter, jednak odmalowane tak jaskrawo, iż widz nie ma problemu z ustaleniem, gdzie twórcy ustawili granicę charakteru, a gdzie skazy na tym charakterze lub bolesnej konieczności wybrania mniejszego zła. W tej rosyjskiej produkcji jest inaczej – niemal wszyscy są egoistami i trochę mi tu przebijał ten klimat z filmików o rosyjskich drogach, czyli że moralność kończy się, gdy nie mam gdzie zaparkować swojego samochodu. Może przesadzam, ale… kurde, w tym serialu ciężko kogoś polubić, bo to niemal sami egocentrycy, dla których jedyna świętość to interes własny lub rodziny. Swoją drogą – prowadzi to do typowo wschodniego efektu polityczno-ekonomicznego, czyli manipulacji i oszustwa na dużą skalę. Wyjątkiem wydają się funkcjonariusze policji oraz, paradoksalnie, Arisa oraz główny spec CRONOSA od mokrej roboty (chociaż on na swój przewrotny sposób). Pomijając jednak osobiste sympatie i antypatie – niemal wszyscy bohaterowie są dobrze skonstruowani i świetnie dobrano odgrywających ich aktorów.
Podsumowując: “Lepsi niż my” to serial dobry, a nawet, momentami, bardzo dobry. Tematyka jest bardzo ciekawa, fabuła porządnie skonstruowana, akcja wartka, postaci interesujące, aktorzy dobrze wybrani, zdjęcia ładne. Tytuł warty polecenia. Mam jedynie nadzieję, że nie zepsują tego kolejnym sezonem, który (niestety) pewnie będzie, czego łatwo się domyślić po suspensie zamykającym ostatni odcinek (czy to zasługuje na SPOILER ALERT?).
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie:
Trailer „LEPSI NIŻ MY”