Jak rzuciłem palenie

Last modified date

Comments: 0

Jest wiele historii, których niemal nikt nie zna. Są na tyle osobliwe, że nie są opowiadane. Jedna z nich to historia o tym, jak rzuciłem palenie.

To była jesień. Późnym wieczorem wracałem z zakrapianej imprezy. Mimo że moje miasteczko nie jest duże (ot taka klasyczna podrzędna mieścina wschodniej Polski), postanowiłem skrócić sobie drogę i zamiast iść ulicami, wybrałem nieoświetloną ścieżkę nad rzeką. Maszerowałem w ciężkim, wilgotnym powietrzu nasyconym wonią butwiejących liści i mokrej ziemi, wiedziony cichym pluskaniem rzeki i odległym szczekaniem psów, a moje oczy coraz bardziej przyzwyczajały się do mroku. W końcu wypatrzyłem w nim zbliżającą się z naprzeciwka zwalistą postać. Nic niezwykłego – skrót przecinał dzielnicę i korzystało z niego wiele osób. Gdy nadchodząca osoba znalazła się tuż przede mną, zatrzymała się, przywitała męskim, chrapliwym głosem ( “Dobry wieczór panu”), po czym poprosiła o ogień. Wyciągnąłem zapalniczkę, odpaliłem mu papierosa i ruszyłem dalej. Szedłem sztywno, czując jak zimny pot powoli spływa mi po karku. Odetchnąłem dopiero, gdy dotarłem do końca ścieżki i wkroczyłem na oświetloną ulicę.

Od tego wieczoru już nigdy nie zapaliłem – zawsze, gdy widzę płomień odpalający papierosa, przypominam sobie ten moment, gdy w świetle zapalniczki ujrzałem nogi spotkanego nad rzeką mężczyzny. Miał kopyta zamiast stóp.

 


Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Maciek

O AUTORZE: Czterdziestolatek, szczęśliwy mąż i tato. Bardzo lubię czytać, zarówno książki fabularne, jak i wiedzowe, chociaż ostatnio mam na to niewiele czasu. Hobby to także granie, obecnie na PS4 (z grami komputerowymi jestem zrośnięty jak z książkami, bo gram od czasów 8-bitowego Atari). Pisać lubię i muszę - to od zawsze moja naturalna potrzeba. Tego bloga założyłem, aby od czasu do czasu tę potrzebę zaspokoić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment