Eternia
Mirek był konduktorem. Kolej wydawała mu się niezwykle romantyczna i po prostu kochał tę pracę. Kochał nawet takie zwykłe, lokalne kursy jak ten. Dlatego z uśmiechem wszedł do kolejnego przedziału i oświetlił go latarką. Siedział tam tylko kilkuletni chłopiec. Konduktor zapytał go, gdzie są jego rodzice. Malec odpowiedział coś w nieznanym języku, przypominającym smutny śpiew. Mirek wyłowił z jego mowy kilkukrotnie powtórzone słowo “Eternia”. Później mały pasażer wypowiedział ten wyraz jeszcze parę razy, rączką wskazując za okno.
– Eternia? Nie ma takiej stacji. Za kilkanaście minut kończymy bieg w Olsztynie.
Chłopiec uśmiechnął się i pokręcił głową. Pociąg zaczął hamować. Konduktor zdziwiony przysunął się do okna i otworzył je. Wychylił się na zewnątrz, obserwując zbliżający się peron – olśniewająco biały, zbudowany z emitującego światło kamienia. Wyłaniał się z ciemności, jakby zawieszony w pustej przestrzeni.
Pociąg zatrzymał się. Konduktor z osłupieniem patrzył na tablicę z napisem “Eternia”, na chłopca, który rzucił się w ramiona starszego pana. Mirek czekał aż skład ruszy ponownie i skończy się ten sen lub halucynacja. Chwilę później wagonem szarpnęło. Z flegmatycznym stukotem i metalicznym pojękiwaniem pociąg wymanewrował na bocznicę. Zgasły światła. Po jakimś czasie do przedziału wszedł Stefan, maszynista.
– Co z tobą? Nie wysiadasz?
Mirek wskazał za okno.
– Tak, to już Eternia – potwierdził Stefan radośnie. – Pozamykaj, jak będziesz się zbierał. – Klepnął go w ramię i pogwizdując wyszedł z przedziału.
Podobało Ci się? Wspieraj moje pisanie: